Spotkanie z ocalałą z Holocaustu Panią Lucią Retman.

22 stycznia br. odbyło się  w PCEN  Oddział w Krośnie spotkanie z ocalałą z Holocaustu Panią Lucią Retman. W spotkaniu uczestniczyła grupa uczniów naszej szkoły z klas II T i III T.

W rocznicę wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Specjalnie z Izraela przyjechała do nas świadek i zarazem ofiara hitlerowskiego terroru.

  

Historia Luci Retman jest niezwykła, mimo że zaczynała się zupełnie normalnie jak historie wielu młodych osób żydowskiego pochodzenia.

Przed wybuchem wojny była nastolatką mieszkającą w Leżajsku. Matka jednak umarła, gdy Lucia była jeszcze małym dzieckiem, wychowaniem jej i siostry zajęło się wujostwo mieszkające we Lwowie. Tam chodziła do szkoły, bawiła się z innymi dziećmi. Wrzesień 1939 roku przyniósł zupełnie nową sytuację w jej życiu, ze zwykłej czternastolatki stała się osobą napiętnowaną, tylko dlatego, że była pochodzenia żydowskiego.

Po wkroczeniu wojsk niemieckich na terytorium II Rzeczpospolitej, Żydów przestano uznawać za ludzi.

– Widziałam pociągi wypełnione ludźmi, Żydami. Hitlerowcy zwozili ludzi do obozu w Bełżcu. Nikt nie wracał. To było przerażające – mówiła pani Retman. Sama jako nastolatka nie wiedziała i nie mogła wiedzieć, co dzieje się dalej z wywożonymi ludźmi. Wśród miejscowej ludności krążyły jednak przerażające opowieści. Trudno było w to uwierzyć.

W tamtym czasie przyznawanie się do żydowskiego pochodzenia było równoznaczne z wyrokiem śmierci. Życie było coraz trudniejsze, trwał exodus ludności. Czternastoletnia Lucia zaczęła poważnie myśleć o wyjeździe. Z Lwowa zamiast uciekać na wschód, wybrała drogę na zachód – do miejsc, które znała z wczesnego dzieciństwa. Wraz z siostrą i szwagrem trafili do Lubaczowa. Tu wynajęli mieszkanie.

Właściciele mieszkania, pani Zofia i Mikołaj Pomorscy zdawali sobie sprawę, że pomagają Żydom, a jednak je wynajęli. To niezwykły czyn, skoro całej rodzinie groziła śmierć.

To nie był jednak koniec pomocy właścicieli mieszkania. Zofia Pomorska poszła do proboszcza w Lubaczowie i jakoś go przekonała, żeby dał dla sióstr świadectwo chrztu. Od tej chwili nie było już Luci, była Janina Kogut. Miriam, siostra pani Luci też otrzymała nową tożsamość.

Okupowana Polska stawała się jednak miejscem trudnym do życia. W każdej chwili można było zostać aresztowanym, zabitym. Pociągi z ludźmi jeździły coraz częściej – a ja tak bardzo chciałam, żyć. Dziś nie potrafię powiedzieć czemu aż tak bardzo, bardziej niż inni – mówi starsza pani. W głowie ówczesnej nastolatki rodzi się pomysł wyjazdu. Możliwość taka zdarzyła się dość szybko. Niemcy potrzebowali rąk do pracy. Czternastoletnia Lucia została skierowana do pracy…w Berlinie.

Podróż do Berlina była niezwykle ryzykowną wyprawą. W każdej chwili mógł ją ktoś zdemaskować. W samym Berlinie, mieszkając w ośrodku, gdzie było kilkaset młodych Polek, również mogła trafić na osobę, która wcześniej mogła ją znać. I tu się jednak udało.

Pracowała w fabryce broni, dziesięć do dwunastu godzin na dobę. Berlin nie był jednak bezpiecznym miastem. Pod koniec wojny nasilały się bombardowania. Gdy z niego uciekała, miasto było już w gruzach. Przeżyła.

Tuż po transformacji systemowej w Polsce przyjechała do Lubaczowa. Znalezienie Pomorskich nie było takie proste. W urzędzie gminy dowiedziała się, że Zofia Pomorska nie występuje w rejestrze mieszkańców, to samo dotyczy Mikołaja. W końcu znalazła osoby o tym nazwisku. Okazało się, że to wnukowie. Nie znali swojej babci, umarła przed ich narodzinami.

Pani Zofia Pomorska i jej mąż zostali uhonorowali medalami Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Odznaczenie odebrali wnukowie.

Historia Luci Retman to świadectwo, że człowiek potrafi pozostać ludzki nawet w tak niedobrych czasach, jak czas wojny, ale też obraz skromnej starszej Pani potrafiącej dziękować za uczynione jej dobro – nawet po kilkudziesięciu latach.